być albo nie być tekst
1. Dbaj o chwile błyskawicznej radości. Jak to działa: „Robienie czegoś przyjemnego może błyskawicznie poprawić Twój humor” – mówi Green. Dzieje się tak dzięki uwolnieniu dopaminy, czyli neuroprzekaźnika, który wpływa na nasz nastrój. Może być to na przykład opanowanie samodzielnego podciągnięcia się, picie porannej
Tłumaczenie hasła "Być albo nie być – oto jest pytanie" na niemiecki. Sein oder Nichtsein, das ist hier die Frage jest tłumaczeniem "Być albo nie być – oto jest pytanie" na niemiecki. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Być albo nie być, oto jest pytanie. ↔ Sein oder Nichtsein, das ist hier die Frage. Być albo nie być – oto
ON2B - Albo nie być - tekst piosenki, tłumaczenie piosenki i teledysk. Zobacz słowa utworu Albo nie być wraz z teledyskiem i tłumaczeniem.
Być albo nie być, śmierć jest pytaniem”. Szekspir skierował uwagę w filozoficznym monologu bohatera na kwestie życia i śmierci, działania i bierności, która równoznaczna może być z zaśnięciem na wieki. Hamlet w sytuacji, w jakiej się znalazł – prawda o okrutnym, haniebnym i podstępnym morderstwie ojca oraz zbyt szybkie
Być (albo nie być) jak Chojka: Wspomnienie o Joannie Puzynie-Chojce (1969–2018) Tekst stanowi próbę nakreślenia drogi zawodowej oraz opisu rozmaitych związanych z teatrem zatrudnień
Cherche Un Site De Rencontre Gratuit. Być albo nie być! Oto jest pytanie! Info: HamletZgłoś błądZgłoś błądKategorieistnieniepytanieżycie William ShakespeareWilliam Szekspir (ang. William Shakespeare; ur. prawdopodobnie 23 kwietnia 1564, data chrztu: 26 kwietnia 1564, miejsce ur. Stratford-upon-Avon, zm. 23 kwietnia 1616 tamże) – angielski poeta, dramaturg, aktor. Powszechnie uważany za jednego z najwybitniejszych pisarzy literatury angielskiej oraz reformatorów teatru. Napisał około 40 sztuk, 154 sonety, a także wiele utworów innych gatunków. Mimo że cieszył się popularnością już za życia, jego sława rosła głównie po jego śmierci, dopiero wtedy został zauważony przez prominentne osobistości. Uważa się go za poetę narodowego Anglii. Ortodoksyjni eksperci uważają, że większość swoich prac napisał między 1586 a 1612 rokiem, jednocześnie chronologia ich powstawania, a także samo autorstwo większości z nich, są przedmiotem ciągłej debaty. Był jednym z niewielu dramaturgów, którzy z powodzeniem tworzyli zarówno komedie, jak i tragedie. Jego sztuki łączą w sobie łatwość w przyswajaniu ze złożonością charakterów postaci, poetycką zręczność z filozoficzną głębią. Sztuki Szekspira zostały przetłumaczone na wszystkie najważniejsze języki nowożytne (pierwszego polskiego przekładu dokonano w 1839 roku), inscenizacje mają miejsce na całym globie. Co więcej, jest najczęściej cytowanym pisarzem w anglojęzycznym świecie. Wiele jego neologizmów weszło do codziennego użycia. Lista słów, które wprowadził do języka angielskiego, liczy około 600 pozycji. Przez lata dyskutowano na temat jego życia, orientacji seksualnej ireligijności. (Wikipedia)
Tekst piosenki: Być albo mieć Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Pędzący tłum mija Cię, powietrzem jakbyś byłNa ulicy setki aut i krzykSiedzisz sam na ławce tej, poezji czytasz tom,Nie spiesz się w ten słoneczny dzień, Ty wiesz:Albo być, albo miećAlbo być, albo miećJakiś grosz przydałby się, przyjaciół zabrać gdzieśMałe święto i mały bal - za groszA ludzie pędzą jakby świat za chwilę zniknąć miałDalej sam na ławce tej - Ty wiesz:Albo być, albo miećAlbo być, albo miećAlbo być, albo miećAlbo być, albo miećAlbo być, albo miećAlbo być, albo mieć Brak tłumaczenia!
Home Songteksten Zoeken Top 45 Home » Artiesten » V » Voskovy » Moje Być albo Nie Być Printen Nigdy nie byłem 2Paciem ale byłem jak pacman W żółtej bluzie na śniadanie wpierdalałem MCs z ranka To skandal starty powetruję sobie goudą I nie Beatl... Writers: Lyrics © Lyrics licensed by LyricFind Meer van deze artiest Lecę Wyżej Veni, Vidi, Vici Gerelateerde artiesten Pyskaty Sitek BonSoul Hades
VII. — Czy stukałeś w nocy sąsiedzie?... Odpowiedz, proszę... Choć jednem uderzeniem odpowiedz! Muszę wiedzieć koniecznie... Sąsiedzie! sąsiedzie! Bądź dobry! Czy stukałeś w nocy?... Daremnie pytał, daremnie uchem i całem ciałem gorącem do muru przylegał — mur był zimny, niemy i chropawy jak groźny wiszar skalny. Dzień cały chodził Zaremba w kółko po celi, obłędnie... — Więc wszystko było przewidzeniem?!... Więc to to? więc to początek końca?! Stawał u krawędzi zawrotnej otchłani w którą nie miał odwagi spojrzeć... Gdzieś tam w oddali przewalały się ciemne wiry, w których miał zgasnąć za życia... Dreszczowe macki wychylającej się stamtąd meduzy dotykały mu raz w raz piersi i grzbietu... A jednocześnie tlił się we krwi i buchał czerwienią płomieni żar samowładny... Mięśnie i nerwy drgały jak struny harfy, na których oparła się dłoń upalna i pożądliwa... Odpychał od siebie i pragnął jednocześnie, obawiał się i marzył... Ujrzeć, raz jeszcze ujrzeć jej postać uroczą, wykwitającą z ciemności, jak biały kielich niepokalanego kwiatu... Upić się czarem smętnego uśmiechu... Zawisnąć spojrzeniem na drobnych ustach, pobladłych jak płatki opadającej róży... — Więc to tak!?... Więc to tak?!... A może nieprawda?! Sąsiedzie... sąsiedzie!... Odpowiedz! Sąsiad milczał, jak zwykle. Natomiast Pankracy stukał wielekroć. — Co się stało? — Dlaczego nie odpowiadasz? Może już gardzisz sobą, i mną, i światem całym?... Może stałeś się realistą i ugodowcem? Może upadłeś nareszcie do pożądań skórzni pod kajdany?... Marzysz o czytaniu umoralniającem?... Łykasz ślinkę na myśl o Żywotach Świętych, o katechizmie lub nawet... zwykłym modlitewniku?... Odpowiedz, przyjacielu... Będzie ci lżej!... Będziemy się razem śmiać wesoło i szydzić z wrogów naszych! — prosił pieszczotliwie, zupełnie tak samo jak wczoraj Zaremba prosił sąsiada. Ale Zaremba z krzywym uśmiechem słuchał jego stukania... Nie miał najmniejszej ochoty mu odpowiadać. Przeciwnie, czuł cierpką radość, że ktoś tam cierpi i niepokoi się z jego powodu i chciał radość tę i rozkosz bolesną zwiększyć i przedłużyć... A gdy zapadać zaczęła noc, słodki bezwład nadziei i oczekiwania odebrał mu resztkę myśli i sił... — Przyjdzie, czy nie?... Przyjdzie, czy nie? — szeptał prawie głośno i toczył oślepłym wzrokiem po stojącej na stole strawie, po ścianach, kratach... po dozorcy, który wszedł, by łóżko otworzyć, i zerkał nań podejrzliwie... Wybuch światła elektrycznego, drżący, księżycowy jak Jej szaty, wzburzył go... Posępnie wtulił się w kąt, pragnąc ukryć swą więzienną szkaradę... Ponowne, wielokrotne wystukiwania Pankracego drażniły go, jak obecność natręta na schadzce. Skupionym, jak świder słuchem łowił jeno głuche, dziwaczne szmery w celi sąsiada. Tam jakgdyby ktoś błąkał się, chodził, deptał oszalałemi rękami po ścianie... To nagle dyszał, chrapał niziutko w samym kącie u zimnej podłogi... To czmerał drapieżnie po tynku cienkimi paznokciami... To zataczał rozwarte, potoczyste obłęki — chybkie rzuty rozmachniętych skrzydeł... To tarł się płasko i szeroko o cegły, niby rozjuszony dzik... To pieścił ściany muśnięciami dłoni, lżejszemi od sennych rozkochanych dotknięć... Raz wydało się Zarembie, że stuknął, więc odpowiedział mu natychmiast, że gotów słuchać. Lecz było to widocznie omamienie, gdyż po nastałej na chwilę ciszy dawne rozpoczęły się szmery... Od czasu do czasu ciężkie uderzenia pięści robiły wrażenie, że ktoś mocarny drze się ku niemu niezmordowanie, przez skalne zwały, roztrącając opoki i spychając głazy... Aż zgasło światło i wszystko ucichło. Gorący dreszcz nieziemskiej rozkoszy przebiegł jak piorun po członkach Zaremby... Wstydliwie naciągnął po samą szyję swój koc i leżąc wsparty na ręku, liczył sekundy uderzeniami porywczo ściskającego się serca... Oczy rozżarzone utkwił w ciemności i czekał... czekał... Nie znał, co to jest niepewne oczekiwanie, oczekiwanie na ukochaną i chwilami wydawało mu się, że umiera... — Przyjdź!... przyjdź!... — szeptał. — Ukaż się nie na dłużej chociaż, niż cień obłoku!... Ciemności falowały, zwijając się, krążyły... Już, już biały opar zbierał się w nich, zsiadał, skraplał, krystalizował... Już czuł Zaremba w piersiach przeszywający puginał spotkania... Lecz nielitościwy wir mroku znowu rozbijał znagła, rozpylał i chłonął do znaku dyamenty świetlane... Wtedy w gniewie uderzył o mur. — Ty, łotrze, pukaj nareszcie! Pukaj przebrzydły morderco!... Pukaj! Zachowywał się tak głośno, że »judasz« odsunął się i znowu zabłysło nad nim światło elektryczne. A więc wciągnął na głowę cuchnący koc i z wytężeniem nadludzkiem zaczął grzebać w rumowiskach pamięci... Hamleta czytał raz tylko we wczesnej młodości, potem również raz widział go w teatrze. Gdzieś na dnie mózgu, w najskrytszych zakątkach czaszki wyczuwał ledwie małe drobiny pożądanych obrazów. Mozolnie wydobywał je z rdzy, pleśni i kurzu, natrzęsionych życiem. Oczyszczał skrupulatnie rozważaniem, omywał wyobraźnią jak drogocenne perły. Wreszcie składał razem niby czerepki rozbitej, ukochanej mozajki, nawlekał wyrazy na jedną nić jak cudowny naszyjnik z drogich kamieni... Miał ich jednak zbyt mało, zbyt luźne były i rozprószone, zbyt wielkie między sobą miały odstępy... Usnął znużony, beznajdziejnie smutny, lecz obudził się nazajutrz nadspodziewanie rzeźki i zdecydowany. Pozyskał cel... Znów zajęcia codzienne, znów zaniedbany pająk i to co działo się na korytarzu, nabrało dlań waloru i znaczenia... Pilnie przysłuchiwał się, kogo wyprowadzano na przechadzkę, co robi dozorca, o czem stukają towarzysze i z najmniejszej przerwy, z najmniejszej okazyi korzystał, aby zarzucić Pankracego tysiącem celowych, podstępnie obmyślonych zapytań... — Więc nie gniewasz się? — ucieszył się ten, gdy Zaremba po raz pierwszy do niego zapukał. — Myślałem, że dotknąłem cię niewczesnymi żartami! — Ależ nie!... Wczoraj byłem znużony... W dodatku ten sąsiad... Słyszałeś, co on wyrabiał przeszłej nocy... — Spałem, ale mi mówiono, że stukał coś niemożliwie długiego... Czy powiedział ci wreszcie swoje nazwisko?... — Nie... Wyobraź sobie: on stukał urywek z... Hamleta! — Z Hamleta?... I nic więcej?! — Nic. — I wiesz co, zaciekawił mię niezmiernie... Czy znasz Hamleta?... Czy widziałeś go w teatrze? — Owszem kilka razy... Po co ci to?... — Usiłuję go sobie przypomnieć... Może pamiętasz jaki urywek?... Pankracy długi czas nie odpowiadał. — Dobrze. Spróbuję! Zdaje się, że najlepiej pamiętam monolog... Deklamowaliśmy go w młodości za pięknych dni Aranjuezu... — Czyj? — pytał ze drżeniem Zaremba. Ale Pankracy znów umilkł. Wyprowadzono go na spacer. Potem krótko odpowiedział, że powie wieczorem, gdyż Bazyliszek... Istotnie Bazyliszek coś zwęszył i latał po korytarzu, jakby połknął blekotu. Zaremba zwątpił, aby nawet wieczorem udało mu się cokolwiek dowiedzieć. Gdy jednak, zapadł nuok, Pankracy zawołał go: — Słuchaj!... Być albo nie być, to wielkie pytanie. Jest li w istocie szlachetniejszą rzeczą Znosić pociski zawistnego losu, Czy też stawiwszy czoło morzu nędzy, Przez upór wybrnąć z niego? Umrzeć... zasnąć... Urwał. Wzdłuż ścian na zewnątrz przepełznął wąż-dozorca i aksamitnymi ruchami odsuwał po drodze okienka. — Dalej! — niecierpliwił się Zaremba, gdy kroki oprawcy ucichły. — Dalej... nie pamiętam... — A... o... Ofelii!... Coś o... Ofelii?... — O... Ofelii?!... Nie, nic nie pamiętam! Znów długo nic odpowiadał, wreszcie zastukał łagodnie... — Wiesz co: lepiej byś przypominał sobie... jakie formuły matematyczne... albo trochę... z astronomii... Doprawdy... To lepsze dla zabicia czasu! Zaremba odsunął się od ściany i już więcej nie stukał dnia tego. Nazajutrz od rana przemyśliwał, jak wycisnąć z tych więżących go kamienisk to, co mu teraz potrzebniejsze było nad życie; jak wyrwać, wydostać wiadomości z gardzieli potępieńca, co mieszkał obok? Machinalnie spełnił robotę oczyszczenia i wymiecenia celi, machinalnie odbył przechadzkę, tak, że nie był w stanie przypomnieć sobie, czy śnieg dziś pruszył, czy słońce świeciło na dworze?... Wszystko co czynił, wydawało mu się czemś pośredniem, względnem, pomocniczem, co niby zwiewna woalka, ukrywało istotną treść, rzecz samą w sobie, przenikliwą, niepokonalną duszę nieskruszonego, tajemnego dążenia. To próbował jak »jogg« indyjski wysyłać wolę swą w pościg, narzucać ją niewiadomym, przenikać przez kraty, przez żelaza, skróś opon kamiennych... To wierzył, to wątpił... Szeptał rozkazy niedostrzegalnym ruchem warg stężałych na zaciśniętych szczękach... Więc się nie zdziwił, gdy o szarej godzinie Pankracy zastukał niespodzianie: — Dobra nowina, towarzyszu! Dałem znać innym o twoim zamiarze... Owszem, projekt podobał się... Obiecali pomódz... Może wspólnemi siłami uda się odtworzyć nawet cały dramat... Wiktor lubił... Musiał przestać, gdyż przeklęty Bazyliszek już zalał go potokami elektryczności i odemknąwszy klapę głośno wymyślał, aż rozlegało się po całym kazamacie... Praca szła bardzo mozolnie, ale wniosła wielkie ożywienie wśród więźniów. Wszyscy wzięli w niej udział... Każdy starał się coś przypomnieć, naprowadzić drugiego, napomknąć... Nawet umierający Wiktor wystukiwał osłabłą ręką całe dyalogi. — Wielki miłośnik sceny, w czasach studenckich wieczny mieszkaniec paradyzu, wiedział najwięcej... Nie zawsze jednak udzielał się... Niekiedy cichem trzykrotnem pukaniem dawał jedynie znać, że żyje jeszcze... Wszystkie wiadomości przez Pankracego niby przez cewkę spływały do Zaremby, który przez ten las sprzecznych nieraz wyrazów, błędnych szczegółów, przez mgławicę niedomówień, szedł niezmordowanie zapatrzony w swą gwiazdę... Wypytywał się, sprawdzał, uczył się na pamięć, trudniejsze miejsca zapisywał drobniuchno na ścianie dawniej zdobytym rylcem... Poczem w upatrzonej chwili o zmroku głośno wystukiwał innym odtworzone ustępy... Dzień cały to tu, to tam potrzaskiwał więzienny telegraf... W zachowaniu się więźniów przejawiła się jakaś dobroć radosna, ustępliwość pogodna, która przeraziła swą niezwykłością dozorców... Bazyliszek denuncyował o tem dyrektorowi: — Coś knują, jaśnie panie, coś knują!... Może ucieczkę... Dyrektor uśmiechał się lekceważąco. — Może bunt nieprzewidziany... Wszystkiego po nich spodziewać się można... — Złap, a już ja zrobię porządek!... Gruby nie mógł dać sobie rady, zrozpaczony co chwila wołał »starszego« i straszył żołnierzami... Więźniowie szyderczo milczeli... — Który?... który?... — dopytywał się groźnie »starszy«. — Wszyscy!... — Ee!... Głupiś!... Niepołrzebnie tylko zwierzchność niepokoisz!... Bazyliszek przyczaił się; udawał, że nie zwraca już wcale na stukanie uwagi... Robota tymczasem szła coraz raźniej... Pankracy skarżył się na nagniotki w palcach i wyrażał obawę, że wkrótce przedzióbie dziurę w rurze ogrzewalnej i wywoła nowy potop gorący... Zarembie wrócił dawny spokój... Wypracował całą metodę odtwórczą i stosował ją z systematycznością uczonego... Ale serce, obłąkane serce uderzało mu zawsze płomieniem, gdyż zbliżał się... Już drugą opracowywał scenę... Sąsiad przywarował. Nie przeszkadzał im, nie dawał znaku życia... Chwilami Zaremba myślał, że go niema, że go wywieziono. Lecz corano drzwi jego celi otwierały się jak u innych, szastały się po podłodze szczotki, w obiad podawano tam naczynia, wieczorem otwierano łóżko... Więc był tam ktoś?... Dlaczego nawet kajdany nie brzęczały?... Widać nieszczęśnik dnie całe przesiadywał skurczony bez ruchu gdzieś w kącie, jak to umiał robić i Zaremba i każdy z nich... Zostawili go w spokoju. Ale raz, gdy najzacieklejsza odbywała się się »telegrafia«, dziwak uderzył niespodzianie w ścianę i poszurał gwałtownie, co oznaczało żądanie ciszy... Przerwano rozmowę... Wtenczas w niezmiernej cichości zatętniły ciosy o ścianę dźwięczne i głośne, jak uderzenie kilofa. Słyszeli je wszyscy: . . . . . . . . bo któżby Ścierpiał pogardę i zniewagi świata, Krzywdy ciemięzcy, obelgi dumnego, Lekceważonej miłości męczarnie, Odwłokę prawa, butę władz i owe Upokorzenia, które nieustannie Cichej zasługi stają się udziałem, Gdyby od tego kawałkiem żelaza Mógł się uwolnić? Któżby dźwigał ciężar Nudnego życia i pocił się pod nim, Gdyby obawa czegoś poza grobem, Obawa tego obcego nam kraju, Skąd nikt nie wraca, nie wątliła woli, I nie kazała nam pędzić dni raczej W złem już wiadoinem, niż uchodząc przed niem, Popadać w inne, którego nie znamy... Tak to rozwaga czyni nas tchórzami; Przedsiębiorczości hoża cera blednie Pod wpływem wahań i zamiary pełne Jędrności, zbite z wytkniętej kolei, Tracą nazwisko czynu... Ha, co widzę? Piękna Ofelia!... — Nimfo w modłach swoich Pomnij o moich grzechach... — Ofelio!... — jęknął, bledniejąc Zaremba. — Ofelio!... Wsparty rękami i czołem na murze słuchał przejęty, wpół przytomny... choć stukanie już ucichło i słychać było zamiast niego w celi sąsiada gwałtowne krzykliwe głosy... choć elektryczność dawno już zapłonęła nad nim, odemknęła się we drzwiach klapa i szczekający głos Bazyliszka obrzucał go potokiem obelg. — Wywłoko!... Kundlu buntowniczy!... przestaniesz?... Już ja ci wygodzę!... Czy przestaniesz nareszcie!? Ani dnia, ani nocy spokoju! Wstawaj, bo strzelę ci w łeb jak psu!... Błysnął rurą rewolweru w otworze. Gdy wszakże przytulony do ściany Zaremba nie ruszył się, dozorca klapę z wściekłością zatrzasnął i sunął ku wyjściu. Za chwilę brzmiał alarmowy dzwonek, korytarz napełnił się ludźmi. — Bunt... stuuka — ją! — Kto?... Co?... — Tych dwóch...
PROWADZĄCYTomasz Sianecki Dziennikarz radiowy i telewizyjny, reporter, od 1997 roku związany z telewizją 2004 roku jeden z prowadzących „Szkło Kon... rozwińDziennikarz radiowy i telewizyjny, reporter, od 1997 roku związany z telewizją 2004 roku jeden z prowadzących „Szkło Kontaktowe”. W latach 2011-2015 prowadził program „Ciąg dalszy nastąpi(ł). Obecnie wraz z Markiem Przybylikiem tworzy audycję pod tytułem "#Pamięć Absolutna".zwińGrzegorz Markowski Dziennikarz - hobbysta, satyryk, felietonista. Autor audycji radiowych w Radiostacji, TOK FM i Polskim Radiu, felietonista Wpro... rozwińAutor audycji radiowych w Radiostacji, TOK FM i Polskim Radiu, felietonista Wprost i Newsweeka. Na co dzień Partner w firmie doradztwa strategicznego Zimiński Scenarzysta, pisarz, twórca radiowy i telewizyjny. Miłośnik miłośników. Biega jak nie musi. Zagorzały przeciwnik trogloerudytów... rozwińScenarzysta, pisarz, twórca radiowy i telewizyjny. Były redaktor naczelny redakcji kultury Polskiego Radia, prowadził audycję Trzecie ucho i Urywki z rozrywki w Programie Trzecim Polskiego Radia. Autor scenariuszy filmowych: Kiedy rozum śpi, Łagodna, Taekwondo, Gniew, Trzeci, współscenarzysta „Odwróceni. Ojcowie i córki. Autor scenariusza sztuki „Trójka do potęgi” powstałej na podstawie książki Grzegorza Miecugowa o tym samym tytule. Miłośnik miłośników. Biega jak nie musi. Zagorzały przeciwnik trogloerudytów”.zwińGrzegorz Miecugow Twórca "Faktów" TVN i TVN24. Pisarz, publicysta, osobowość "Szkła kontaktowego". Grzegorz Miecugow ukończył studia na Wydziale ... rozwińGrzegorz Miecugow ukończył studia na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Deklarował z humorem, że nigdy nie chciał być dziennikarzem, a fakt podjęcia tego zawodu był dziełem przypadku. Pracę w mediach zaczął w 1980 roku od lokalnego warszawskiego radia. Na żywo zadebiutował w Polskim Radiu w 1981 roku u boku Jerzego Rosołowskiego. Był redaktorem programów dla dzieci w radiowej Czwórce. W 1987 roku dołączył do zespołu tworzącego audycję "Zapraszamy do Trójki". Potem jej szefował i był dyrektorem odejściu z radia związał się z Telewizją Polską. Był prowadzącym i wydawcą "Wiadomości" w TVP1. W 1997 roku przyszedł do TVN. Był współtwórcą "Faktów" TVN i prowadzącym weekendowych wydań programu. W roku 2001 poprowadził w TVN pierwszą serię bardzo popularnego reality show "Big Brother", którego finał oglądało ponad dziewięć milionów widzów. Współtworzył pionierską na polskim rynku medialnym stację informacyjną - TVN24, której pozostał wierny do końca. Początkowo był szefem zespołu wydawców, ostatnio - dyrektorem działu publicystyki TVN24. Prowadził w stacji takie programy, jak "Inny Punkt Widzenia" i "Szkło kontaktowe". Był także gospodarzem debat z cyklu "Arena Idei". Miecugow przez ostatnie kilkanaście lat uczył dziennikarstwa - na stałe związał się z Collegium 26 sierpnia 2017 Kempa Komik, prawnik, maratończyk. Jest komikiem, ale propaguje humor smutny. Zaczynał od występów w telewizji, Sali kongresowej, czy... rozwińZaczynał od występów w telewizji, Sali kongresowej, czy amerykańskim Gotham Comedy Club. Potem występował i wygrywał na większości festiwali kabaretowych w kraju. Był współprowadzącym program Lubię to w występuje w piwnicach. Dużo biega, bolą go piszczele. Uważa się za mądrzejszego i lepiej wykształconego od pozostałych komików ze Stand-up Polska. Może nie jest bardzo śmieszny, ale jest sympatyczny. Ludzie nieustannie z zażenowaniem określają go jako gorszą wersję Andy Kaufmana, Andrzeja Poniedzielskiego czy inne gorsze wersje innych wersji. A on ciągle biega i jeździ na Kasia Filozofka, obserwatorka sceny politycznej, publicystka Kultury Liberalnej. Absolwentka Wydziału Filozofii i Socjologii UW. Styp... rozwińAbsolwentka Wydziału Filozofii i Socjologii UW. Stypendystka Ministerstwa Spraw Zagranicznych Republiki Włoskiej i Fundacji Kościuszkowskiej, visiting professor w Princeton w Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i w Akademii Teatralnej. Autorka książki Rzemiosło formowania. Luigiego Pareysona estetyka formatywności, tłumaczka tekstów włoskich filozofów (Pareyson, Vattimo i in.). Stała współpracowniczka „Kultury liberalnej”.Miłośniczka wystąpień prof. Zybertowicza, bon-motów posła Suskiego i uśmiechów minister Zalewskiej. Nie może żyć bez kompulsywnego sprzątania i czytania przy jedzeniu książek dla Sawka Rysownik, satyryk i „koniarz”. Wnikliwy obserwator obyczajów Polaków. Debiutował w tygodniku "itd.”. Laureat najbardziej presti... rozwińDebiutował w tygodniku "itd.”. Laureat najbardziej prestiżowych nagród: "Złotej Szpilki" i "Złotego Medalu Satyrykonu". Przywiązuje dużą wagę do tekstu twierdząc, że rysunek bywa niekiedy pre-tekstem do korzysta z technik tradycyjnych oraz nowoczesnych narzędzi multimedialnych. Miłośnik tenisa i jeździectwa - Mistrz Polski Artystów w Ujeżdżeniu. Wielokrotny juror przeglądów kabaretowych PaKi oraz SZPAKa. Autor tekstów satyrycznych i zespołu "Sawka Klezmer Band". Autor felietonów radiowych "RannySawka" i filmów rysunkowych "Wstawki Sawki". Fan: koni huculskich oraz westernowych rasy Quarter Horse; Woody`ego Allena i Quentina że dla espresso warto było obalić Andrus Dziennikarz, poeta, wokalista, autor książek. Artur Andrus to artysta multimedialny. Redaktor trójkowej "Powtórki z rozrywki", ... rozwińArtur Andrus to artysta multimedialny. Redaktor trójkowej "Powtórki z rozrywki", legendarny gospodarz spotkań kabaretowych w warszawskiej "Piwnicy pod Harendą", co jakiś czas konferansjer różnych imprez kabaretowych, a poza tym poeta, piosenkarz, dziennikarz, autor książek, tekstów piosenek, bajek, artysta kabaretowy, Mistrz Mowy Polskiej. zwińKrzysztof Daukszewicz Artysta i satyryk, poeta, wokalista. Założyciel kabaretu Gwuść, z którym odnosił pierwsze estradowe sukcesy w latach 70-tych. P... rozwińZałożyciel kabaretu Gwuść, z którym odnosił pierwsze estradowe sukcesy w latach 70-tych. Potem związał się z należącym do Związku Polskich Autorów i Kompozytorów kabaretem „Na Pięterku”. Nieco później, bo w latach 1983 – 86, współtworzył z Januszem Gajosem kabaret Hotel Nitz. Z kolei w latach 1986 – 90, współtworzył słynny kabaret „Pod Egidą”.Daukszewicz prowadzi autorskie programy satyryczne jest autorem kilkunastu Jachimek Komik, stand-uper, konferansjer, tekściarz, scenarzysta, dramaturg. Ponad dwudziestoletnie doświadczenie w pracy na estradzie, ... rozwińPonad dwudziestoletnie doświadczenie w pracy na estradzie, na scenie, w telewizji i radiu. Laureat wszystkich największych przeglądów kabaretowych w Polsce. Autor programów kabaretowych, tekstów piosenek, monologów, sztuk teatralnych i radiowych. Absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie bezczelny, błyskotliwy i inteligentny. Zapalony sportowiec - amator: uwielbia tenis, triathlon, piłkę nożną i scrabble. Niestety, kocha sport bez wzajemności, więc rekordy mu nie grożą. Ostatnio pasjonat mistrz kamasutry. W wolnych chwilach nieudolnie przekuwa teorię w Przybylik Dziennikarz, satyryk, publicysta. Marek Przybylik. Dziennikarz, wydawca. W latach 1974–1990 pracował w „Życiu Warszawy. Założył... rozwińMarek Przybylik. Dziennikarz, wydawca. W latach 1974–1990 pracował w „Życiu Warszawy. Założył i redagował coparodziennik „Krzywda Wdowy”, tygodnik lokalny „Pasmo” oraz dzienniki „Życie Codzienne” i „Życie nasze Codzienne”, miesięcznik „Uniwersytet” „Studenckie abc” . Był też redaktorem naczelnym tygodnika „Szpilki” oraz „Antena”. Przez 20 lat uczył dziennikarstwa w Instytucie Kultury Polskiej UW .. Od 1992 prowadzi firmę wydawniczą. Wolnych chwilach robi co może. Uprawia, sadzi i przesadza. Grabi. Szusuje. Iwaszkiewicz Dziennikarz i felietonista przez wiele lat związany z motoryzacją. Dziennikarz i felietonista Pracował m. in ..w „Głosie Pracy ... rozwińDziennikarz i felietonista Pracował m. in ..w „Głosie Pracy „ , „ Expresie Wieczornym „ i „ Sportowcu „ .Ostatnio , od 14 – tu lat pisuje felietony „Salony Jerzego Iwaszkiewicza’’ w piśmie Viva. Ma lęk wysokości ale lubi kręcić akrobacje samolotowe. Na podstawie jego opowiadania nakręcono jedną z części serialu „O7 zgłoś się „ z Bronisławem Cieślakiem w roli głównej.: Lubi jeżdzić za chlebem do Ameryki. Wydał dwie ksiązki z felietonami z Vivy – „Kot w pralce” – Edipresse 2012 i „ Piegi na katar ‘’– Salony Jerzego Iwaszkiewicza- Edipresse 2015. Lubi narty ,żeglarstwo, samoloty, Stanisława Tyma oraz Księżną Panią Miał – jak twierdzi- - 6 lat jak handlował spirytusem ale już nie Kwiatkowska Aktorka filmowa i teatralna, wybitna parodystka znana z "Szymon Majewski Show". Jest absolwentką Akademii Teatralnej w Warszawi... rozwińJest absolwentką Akademii Teatralnej w Warszawie. Katarzyna Kwiatkowska ma na swoim koncie bogaty dorobek aktorski. Zagrała w wielu filmach i serialach, "Pierścionek z orłem w koronie", "Matka swojej matki", "Boża podszewka", "Sto minut wakacji", "M jak miłość", "Plebania", "Jak to się robi z dziewczynami", "Dzień kobiet", "Klinika samotnych serc", "Ile waży koń trojański", "Prawo Agaty" czy "Egzamin z życia", „Zabawa, zabawa”.Jest znana z bezpretensjonalnego poczucia Fiedorczuk Komik, stand-uper, satyryk. Ekscentryk sceny i mikrofonu. Duchem wyrastający z komedii absurdalnej i szaleństwa scenicznego. Je... rozwińZdobywca laurów zarówno w Polsce jak i nie zagranicą. Związany również z rynkiem reklamy, autor wielu kampanii od ponad 40-tu lat, prowadzi w miarę stabilne wyższe oraz Email: sk@ Tel. ++ 48 22 453 35 50 Adres korespondencyjny: Szkło Kontaktowe, ul. Wiertnicza 166, 02-952 WarszawaSłowo Mistrza»Wszystko źle»12 sierpnia, cz. 212 sierpnia, cz. 212 sierpnia, cz. 112 sierpnia, cz. 15 sierpnia, cz. 25 sierpnia, cz. 25 sierpnia, cz. 15 sierpnia, cz. 129 lipca, cz. 329 lipca, cz. 329 lipca, cz. 229 lipca, cz. 229 lipca, cz. 129 lipca, cz. 1A w Krakowie»Szwed śpiewa»
być albo nie być tekst