obiecał że zadzwoni i nie zadzwonił
Tłumaczenia w kontekście hasła "że zadzwoni" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Matthew mówił, że zadzwoni, jeśli nie będzie zbyt późno.
Tłumaczenia w kontekście hasła "obiecał, że przyśle" z polskiego na angielski od Reverso Context: Thor obiecał, że przyśle nam do pomocy nauczyciela z Asgardu.
Tłumaczenia w kontekście hasła "zadzwonił i mówi" z polskiego na hiszpański od Reverso Context: Logic zadzwonił i mówi: "Pomóż mi wyprodukować debiutancką płytę".
Kierowca samochodu osobowego postanowił ukarać kierowcę ciężarówki za to, że ten miał zbyt długo wykonywać na skrzyżowaniu manewr zawracania ciężarówką z nac
Tłumaczenia w kontekście hasła "zadzwoni ponownie" z polskiego na angielski od Reverso Context: Jeśli zadzwoni ponownie spróbuj go zagadać przynajmniej przez 60 sekund
Cherche Un Site De Rencontre Gratuit. Znajdujemy się już w zupełnie innym położeniu niż pewien krakowski introligator prowadzący stary zakład z tradycjami, do którego przed laty przyszedł pewien absolwent wyższej uczelni i przyniósł pracę magisterską z prośbą o oprawę. Starszy nobliwy pan wziął od niego numer telefonu i obiecał, że zadzwoni. Faktycznie zadzwonił po dwóch dniach i powiedział: „Proszę odebrać pracę. Nie oprawiłem jej. Jej poziom jest tak słaby, że naraziłaby ona na szwank godność mojego zawodu. Introligator miał jednak czas i możliwość, by pracę przeczytać”. Był także człowiekiem oczytanym i myślącym. W rozwoju cywilizacji znaleźliśmy się współcześnie w sytuacji szczególnej. Szeroki dostęp do wiedzy, olbrzymi rozwój nauki i nowych technologii, nie tylko nie wyhamował bezmyślności, ale wręcz ją pogłębił, a może tylko ujawnił. Można mieć wrażenie, że doświadczamy obecnie jakiejś wyjątkowej intensyfikacji irracjonalizmu, braku krytycznego myślenia, naiwności, kwestionowania naukowych autorytetów, np. w dziedzinie szczepionek, przede wszystkim jednak panoszących się w formie językowego słowotwórstwa tworów wyobraźni, które, uznawane za faktyczną rzeczywistość, kształtują nasze życie indywidualne i społeczne. Symbolicznym tego przejawem jest dość modne ostatnio słowo: „postprawda”. „Postprawda”, to nie kłamstwo, lecz pewien stan poza prawdą i nieprawdą, zapowiedziany kiedyś przez Friedricha Nietzschego, w którym nie mamy już czasu, a nawet możliwości, na zweryfikowanie informacji, gdyż musimy reagować na setki następnych. Zresztą nie wiemy czy autorem tych informacji jest człowiek, czy algorytm. Nie mówimy już tylko o faktach i ich interpretacjach, ale wręcz o faktach alternatywnych. Postprawda stała się możliwa zarówno przez rozwój technologii informacyjnych i komunikacyjnych oraz ich upowszechnienie, jak i z powodu bezmyślności. Znajdujemy się już w zupełnie innym położeniu niż pewien krakowski introligator prowadzący stary zakład z tradycjami, do którego przed laty przyszedł pewien absolwent wyższej uczelni i przyniósł pracę magisterską z prośbą o oprawę. Starszy nobliwy pan wziął od niego numer telefonu i obiecał, że zadzwoni. Faktycznie zadzwonił po dwóch dniach i powiedział: „Proszę odebrać pracę. Nie oprawiłem jej. Jej poziom jest tak słaby, że naraziłaby ona na szwank godność mojego zawodu. Introligator miał jednak czas i możliwość, by pracę przeczytać”. Był także człowiekiem oczytanym i myślącym. Sytuacja ta stawia przed nami trzy kwestie, na które postaram się odpowiedzieć: 1) Czym jest myślenie i jak myślimy? 2) Jakie są współczesne przyczyny bezmyślności? 3) Jaka powinna być rola uniwersytetów w czasach bezmyślności? 1) Czym jest myślenie i jak myślimy? Patrząc na człowieka z perspektywy natury, musimy stwierdzić, że jest on zwierzęciem wybrakowanym, nieprzystosowanym, posiadającym rozmaite naturalne deficyty – stwierdził królewiecki filozof Immanuel Kant. Nie ma on siły lwa, kłów tygrysa, ani pazurów orła, by przetrwać. Natura przeznaczyła mu jednak odmienną drogę rozwoju. Nie dając mu naturalnego instynktu, zmusiła go do rozwoju intelektualnego potencjału. To właśnie dzięki niemu mógł przezwyciężyć swe naturalne deficyty. Człowiek nie tylko zrekompensował te deficyty, ale wytworzył urządzenia, dzięki którym porusza się szybciej od najszybszych zwierząt, potrafi latać, pomimo braku naturalnych po temu zdolności. Wręcz zapanował nad procesami natury, próbuje panować nad procesami społecznymi, a także nad własnym życiem. Ten sposób kompensaty jest jednak dwuznaczny. Jak pokazał to Max Horkheimer i Theodor Wissengrund Adorno w Dialektyce oświecenia, wiedza jest źródłem władzy. Najcelniej ten związek między władzą i wiedzą wyraził renesansowy myśliciel i badacz Francis Bacon: „Tyle możemy ile wiemy”. Wiedza jest nie tylko źródłem otwierającego się pola możliwości, ale także źródłem panowania. Kto w Renesansie posiadł umiejętność żeglowania, posługiwania się kompasem i prochem strzelniczym, przed tym otwarła się nie tylko perspektywa odkryć nowych lądów, ale także, w następstwie, ich podboju, niszczenia rodzimych kultur, mordowania tubylców. Uruchomiliśmy niewyobrażalne źródła mocy. W XX wieku zbudowaliśmy obozy koncentracyjne i gułagi. Wciąż produkujemy coraz bardziej zaawansowaną technologicznie broń i toczymy wojny. Straszymy się potencjałem atomowym. Z perspektywy renesansowego humanizmu nie mamy już podstaw mówić, że „człowiek to brzmi dumnie”. Owszem, stworzyliśmy dzieła, które dają nam podstawę bycia, jak pisał Blaise Pascal „chlubą wszechświata”. Jednocześnie jednak, jak w tej samej sentencji stwierdził myśliciel, jesteśmy „jego zakałą”. 60 lat temu Bollnow w artykule „Rozum a siły irracjonalne” stwierdził: „Sytuację dzisiejszego człowieka w zgodnym przekonaniu różnych obserwatorów znamionuje świadomość całkowitego braku osłony pośród wrogo napierającego świata. Człowiek stał się w daleko idącym sensie bezdomny i czuje, mówiąc za Rilkem, że „nie jest bezpiecznie zadomowiony w świecie, który chce zrozumieć”[1]. Z czego wynika ta dwuznaczność myślenia? Mylimy się, gdy sprowadzamy je jedynie do czynności intelektu. Intelekt ma charakter narzędziowy. Jest sztuką pojęciowego konstruowania i nadbudowanego nad nim technicznego opanowania zadań postawionych człowiekowi przez życie. Nie ulega wątpliwości, że dzięki zdolnościom intelektualnym rozwinęliśmy naukę i dokonaliśmy niewyobrażalnego dotąd postępu technicznego. Intelekt stanowi jednak tylko niewielki fragment naszych procesów myślowych. Niezmiernie ważną rolę odgrywają w naszym myśleniu przekonania, nazywane także czasami wiarą. Każdy z nas w coś wierzy, nie ma zatem niewierzących. Różnimy się jedynie przedmiotem tej wiary. Jedni wierzą w istnienie Boga, inni w jego nieistnienie. Jedni w materię, inni w ducha. Są i tacy, którzy wierzą w płaską Ziemię. Przekonania kształtują się w procesie naszego życia i są z nimi tożsame. To nie o nich myślimy, lecz myślimy w nich i dzięki nim. Są dla nas niepodważalne. Myślimy bowiem z głębi naszego życia. Przekonania kształtują się w sposób dość tajemniczy. Możemy wyodrębnić w nich jedynie pewne wątki. Po pierwsze, na nasze przekonania ma wpływ historyczna epoka, w jakiej żyjemy. Nikt nie decyduje o czasie swego życia, a zatem także o ideach swojej epoki. Niejednokrotnie możemy mieć wrażenie, że urodziliśmy się nie na czasie. Tak było na przykład w przypadku Jana Husa. Gdyby urodził się w XX wieku, nie tylko nie zostałby spalony na stosie, ale, być może, zasiadłby obok Karola Wojtyły w ławach Soboru Watykańskiego II. Jego „winą”, czy „błędem” nie było to, że głosił ideę religijnej tolerancji, lecz że jego epoka nie była gotowa na przyjęcie jego idei. W podobnych okolicznościach każdy geniusz wyprzedzający swoją epokę staje przed dylematem: Czy głosić swe myśli, narażając się na niezrozumienie i szykany, czy nawet na śmierć, czy też je ukryć? Dalej, na przekonania mają wpływ kultura i język. Różnimy się przekonaniami ze względu na uwarunkowania kulturowe. Są to też uwarunkowania indywidualne związane z rodziną, jej tradycją, religią, światopoglądem. Następnie zdarzenia losowe. Na żadne z tych uwarunkowań nie mamy wpływu. Nie decydujemy ani o czasie naszego życia, kulturze, języku, rodzinie, ani o zdarzeniach losu. Te uwarunkowania powodują, że stajemy po różnych stronach światopoglądowych i politycznych sporów. Nie wiemy jak kształtują się przekonania, które radykalnie nas różnią. Z pewnością ma na to wpływ nasza wrażliwość, rodzina, lektury, nauczyciele. Możemy jedynie wyodrębnić przekonania otwierające i zamykające. Pierwsze rozwijają nasze myślenie, drugie je zasadniczo ograniczają i zamykają. Przekonania zamknięte budzą emocje, lęk, dają pierwszeństwo tworom wyobraźni, które uznajemy za rzeczywistość. W ten sposób kształtuje się myślenie mityczne. Istotą mitu jest bowiem to, że brak w nim rozróżnienia między rzeczywistością a sferą wyobraźni. Wbrew temu, co sądził August Comte, rozwój nauki wcale nie wyparł mitów. Jedynie je unowocześnił jako narzędzie społecznej zmiany. Do myślenia mitologicznego, jak pokazał Ernst Cassirer w „Micie państwa”, sięgamy w czasach kryzysu społecznego, kiedy myślenie intelektualne okazuje się bezsilne. Kolejną władzą myślenia jest rozum, który za Otto Friedrich Bollnowem chciałbym wyodrębnić od intelektu. Intelekt ma jedynie charakter narzędziowy. Nie jest on ani dobry, ani zły, podobnie jak narzędzia, którymi się on posługuje. Internet jako narzędzie może służyć do komunikacji, ale także hejtu i cyberprzestępczości. Umiejętność wymiany genu nie jest moralnie ani zła, ani dobra. Czy jednak wykorzystamy ją do leczenia wad genetycznych, czy eugeniki, nie jest zależne od intelektu. Stwierdził kiedyś Blaise Pascal: „Silmy się tedy dobrze myśleć: oto zasada moralna”[2]. Dobrze, to nie znaczy tylko prawidłowo, bezbłędnie, zgodnie z zasadami. Tak myśli intelekt. Dlatego może on łączyć się zarówno z dobrem i wartościami, jak i z przekonaniami irracjonalnymi, fanatycznymi i mitologią. Pisał Bollnow: „Zimny i wyrachowany intelekt może wstąpić na służbę przestępczej namiętności. (…) Intelekt już z góry kryje w sobie autentyczne niebezpieczeństwo, wydając w połączeniu z namiętnością krańcowy fanatyzm. Fanatyzm zdefiniować można wręcz jako zracjonalizowaną namiętność”[3]. Dlatego intelekt powinien być kierowany przez rozum. A rozum „myśli dobrze”, nie wtedy, gdy myśli prawidłowo, lecz gdy kieruje się dobrem. Jest to ta władza myślenia, która kształtuje się pod wpływem rozmowy i zdolna jest do rozumienia innych. „Rozum oznacza tu więc medium wspólnoty, w której ludzie, nawzajem się sobie przysłuchując, mogą spotkać się w rozmowie. (…) Kto pozwala ze sobą mówić, ten jest człowiekiem, który nie upiera się tępo przy swoich zamiarach, który ze swej strony wychodzi naprzeciw drugiemu, i w obopólnych staraniach gotowy jest do twórczego kompromisu. (…) Usunąć napięcia i stworzyć możliwość bezkolizyjnego współżycia – oto dokonanie rozumu”[4]. Intelekt, stwierdził Bollnow, nauczy nas, jak zbudować dom. Ale to za mało. Jedynie rozum nauczy nas, jak w nim pokojowo współzamieszkiwać. Rozum jest bliski mądrości. Słowo obecnie rzadkie. Nie występuje w Krajowych Ramach Kwalifikacji, tak, jakby celem uniwersytetu było jedynie kształcenie intelektualnie sprawnych, ale niekoniecznie mądrych ludzi. Już ta różnica między intelektem a rozumem pokazuje, że można jednocześnie być człowiekiem niezmiernie intelektualnie sprawnym i bezmyślnym. Nasze czasy bardziej cenią intelekt niż rozum. To dobre przejście do punktu drugiego. 2) Spośród wielu przyczyn współczesnej bezmyślności chciałbym wskazać na cztery zasadnicze. Pierwszą z nich jest przeciętność, drugą pragmatyczność, trzecią mierzalność, czwartą merkantylność. W wierszu „Otchłań” Ewa Lipska pisze z goryczą: Siedzę pod byle jakim niebem I słucham co mówi przeciętność[5]. Przeciętność można zdefiniować jako uwięzienie w łatwej do powtarzania słownej papce płynącej z radia, telewizji, przelewającej się w Internecie. Ksiądz Józef Tischner trafnie wyraził ją poprzez metaforę targowiska: „Targowiska mają swoją siłę przyciągania. Zniewalają nasze oczy, zmuszają do patrzenia na to, co jest wystawione. Zniewalają nasze uszy, zmuszają do słuchania tego, co jest wykrzyczane. Targowisko nie pozwala przekroczyć swej przestrzeni, wciąż zmusza do powrotu, do oglądania wiele razy tego samego. Przede wszystkim targowisko narzuca nam swój język. Kto przebywał czas jakiś na targowisku, nie umie mówić inaczej niż językiem targowiska. Nie potrafi również myśleć inaczej – staje się częścią targowiska”[6]. Współczesnym diagnostą bezmyślności jako przeciętności był hiszpański myśliciel Jose Ortega y Gasset. Nazwał ją buntem mas. Stwierdził: „Dla chwili obecnej charakterystyczne jest to, że umysły przeciętne i banalne, wiedząc o swej przeciętności i banalności, mają czelność domagać się prawa do bycia przeciętnymi i banalnymi i do narzucania tych cech wszystkim innym. (…) To właśnie uznałem (…), za cechę charakterystyczną dla naszych czasów: nie to, że człowiek pospolity wierzy, iż jest jednostką nieprzeciętną, a nie pospolitą, lecz to, że żąda praw dla pospolitości, czy wręcz domaga się tego, by pospolitość stała się prawem”[7]. Współczesny, nowy bunt mas, który ogarnia różne rejony Europy i świata, został jeszcze wzmocniony przez rozwój nowych technologii informacyjnych i medialnych. Współczesnym targowiskiem stał się Internet, który zamienił życie wielu ludzi w nieustający karnawał. Karnawał średniowieczny, przewracający do góry nogami istniejący porządek i poddający krytyce obowiązujące hierarchie norm i wartości trwał kilka dni. Internetowy karnawał życia jest permanentny. Karnawał średniowieczny posługiwał się maską. Istotą dzisiejszego karnawału jest demaskacja. Paradoksalnie, rozwój nowych technologii nie wspiera naszej odpowiedzialności, a wręcz z niej zwalania. Postęp oznacza bowiem nie tylko akumulację, ale także polepszenie. Gdyby oznaczał tylko akumulację, to o zbieraczu śmieci, którego zasoby codziennie się zwiększają, musielibyśmy powiedzieć, że jest człowiekiem postępowym. W średniowieczu, gdy przepisywano księgi ręcznie całymi latami na kosztownym pergaminie, przepisywano jedynie arcydzieła. Od wynalezienia czcionki przez Gutenberga było już coraz gorzej. Kto pisał jeszcze na maszynie do pisania, czuł odpowiedzialność za słowo na swoich palcach. Wiedział co się stanie, gdy źle sformułuje myśl. Dzisiaj, gdy piszemy na komputerach metodą „wytnij”, „wklej”, spadł radykalnie poziom naszego myślenia, a półki biblioteczne i Internet zalane są przeciętnością. Nowe technologie nie tylko zwalniają nas z odpowiedzialności, ale także rozleniwiają. Współczesna cywilizacja techniczna, która jest cywilizacją ułatwień, przyczynia się także do intelektualnego lenistwa. W świecie techniki wszystko jest skuteczne. Wystarczy szybko poruszać prawym kciukiem. Naciskamy i działa. W sferze ducha nic tak nie działa. Przeczytanie książek, przemyślenie myśli, refleksja, wymaga dużego wysiłku i nakładu pracy. Na dominację przeciętności wpływa wreszcie brak odwagi myślenia. Przeciętność sytuuje się bowiem zawsze pośrodku między tymi, którzy żyją ideologią lub z ideologii, a tymi nielicznymi, którzy mają odwagę krytycznie o niej myśleć. Pisał Immanuel Kant w artykule „Sapere Aude”: „Do wejścia na drogę Oświecenia nie potrzeba niczego prócz wolności (…), mianowicie wolności czynienia wszechstronnego, publicznego użytku ze swego rozumu. A jednak ze wszystkich stron słyszę pokrzykiwanie: nie myśleć! Oficer woła: nie myśleć! Ćwiczyć! Radca finansowy: nie myśleć! Płacić! Ksiądz: nie myśleć! Wierzyć! (…) Wszędzie więc mamy do czynienia z ograniczeniami wolności. Które jednak z nich są przeszkodą dla Oświecenia, a które nie i raczej nawet pomagają Oświeceniu — na to pytanie odpowiadam: publiczny użytek ze swego rozumu musi być zawsze wolny i tylko taki użytek może doprowadzić do urzeczywistnienia się Oświecenia wśród ludzi”[8]. Drugą współczesną przyczyną bezmyślności jest redukcja myślenia do wymiaru pragmatycznego. Preferuje ona rozwój intelektu kosztem rozumu. W epoce, w której o wszystkim decyduje ekonomia i wskaźniki, myślenie liczy się tylko w mierze, w jakiej przynosi realne skutki. Zmiana, jaka dokonała się w myśleniu europejskim, widoczna jest szczególnie w pojęciu teorii. Od początków nowożytnego rozwoju nauk przez teorię rozumiemy śmiałą hipotezę badawczą, dającą się doświadczalnie zweryfikować i, co najważniejsze, mającą istotne pragmatyczne skutki. Dlatego badacze składający wnioski grantowe do Narodowego Centrum Nauki muszą zadeklarować, jakie patenty, nowe technologie, lub przynajmniej rozwiązania problemów społecznych wynikną z ich badań. Tymczasem dla Platona theoros to dusza, która zanim znalazła się w ciele, żyła w świecie idealnym i za boskimi duszami zmierzała do miejsca prawdziwego i pięknego bytu, który był jej pokarmem. A kiedy nakarmiła się nim, wpadała w zachwyt, czyli theoria. Teoria to dla Platona zachwyt widokiem. W nastawieniu teoretycznym znajduje się zatem ten, kto słuchając muzyki Pergolesiego lub Mozarta, czytając wiersze Celana lub Herberta, kontemplując obrazy Rembrandta, wpada w zachwyt. W zachwyt może wpaść także matematyk nad fraktalem czy wzorem. Dlatego humaniści składając granty do Narodowego Centrum Nauki powinni raczej odpowiadać na pytanie: W jaki rodzaj zachwytu zamierzają wpaść w trakcie badań? Jak zmieni on ich duszę? Kto jednak da im na to pieniądze, szczególnie, gdy nie będą w stanie wykazać pragmatycznych korzyści zachwytu? Myślenia nie można mierzyć jedynie skutkami. To bezmyślność. W myśleniu ważniejszy jest sam proces myślenia, który nas kształci i zmienia. Kiedyś, podczas egzaminu z historii filozofii, student, gdy nie był w stanie odpowiedzieć na trzecie już moje pytanie, z pretensją stwierdził: Dlaczego pan wymaga ode mnie tej wiedzy? Przecież mam ją w twardej pamięci. Odpowiedziałem mu. To co pan mówi, jest inspirujące. Jednak moje pokolenie, ponieważ nie było twardej pamięci, musiało korzystać z miękkiej. A różnica między pierwszą pamięcią a drugą jest taka, że pierwsza jedynie przechowuje dane, a druga nas kształci. Gdy wyłączą prąd, to pana baza zniknie, a moje wykształcenie pozostanie. Przyczyną bezmyślności jest także związana z pragmatyzmem myślenia współczesna ideologia mierzalności. Według Kartezjusza przedmiotem nauki może być tylko to, co da się zmierzyć. Dlatego wolność i zaufanie, które były zawsze podstawą Uniwersytetu, zastępuje obecnie biurokratyczna kontrola. Uniwersytet zaczyna przypominać Benthamowski Panopticon, wieżę nadzoru i kontroli, w której gro czasu i uwagi poświęca się nie na myślenie, lecz na planowanie i sprawozdawczość. Już nie tylko planujemy i sprawozdajemy, ale planujemy sprawozdania i sprawozdajemy plany. Gdy linie graniczne między planami i sprawozdaniami zleją się, zniknie szczelina wolnego myślenia. Czy biurokracja zwiększa efekty naszego myślenia? Wątpię. Kopernik, o zgrozo, nigdy nie był na Erasmusie. Gdy jednak dotarł na Uniwersytet w Padwie, bez problemu porozumiał się z tamtejszymi profesorami. Immanuel Kant miał zerową „mobilność naukową”. Tylko raz wyjechał z Królewca do Morąga, by wygłosić kilka wykładów stacjonującym tam pruskim oficerom. Przez 11 lat był bezproduktywny, gdyż niczego nie opublikował. Co prawda po 11 latach wydał „Krytykę czystego rozumu”, ale według aktualnych standardów oceny powinien był co 4 lata otrzymać ocenę negatywną. Chciałbym być dobrze zrozumiany: Nie twierdzę, że efekty naszej pracy się nie liczą. Przeceniamy jednak nasze osiągnięcia kosztem tego, kim jako ludzie i obywatele jesteśmy. Współczesnym źródłem bezmyślności jest wreszcie dominacja orientacji merkantylnej, związana z ekonomiczną funkcją rynku. Zgodnie z logiką tej orientacji zamieniamy samych siebie w towar i produkt rynkowy. Orientacja merkantylna ma zasadniczy wpływ na proces kształcenia. Nie chodzi w nim już o rozwój i samorealizację, lecz o osiągnięcie sukcesu w procesie sprzedaży siebie. W orientacji merkantylnej, pisze Erich Fromm, myślenie „pełni funkcję jak najszybszego ogarnięcia świata przedmiotów, aby móc nimi efektywnie manipulować. Szybka, szeroka i skuteczna edukacja prowadzi do rozwoju inteligencji, nie rozumu. Do celów manipulacyjnych potrzebna jest jedynie wiedza o zewnętrznych cechach rzeczy, wiedza powierzchowna. Prawda, którą winno się osiągać poprzez zgłębianie istoty zjawisk, staje się pojęciem przestarzałym. (…) Kategorie porównawcze oraz mierzenie kwantytatywne, nie zaś dogłębna i wszechstronna analiza danego zjawiska i jego cech jakościowych stanowią istotę tego typu myślenia (…) myślenie i wiedza stają się narzędziami na usługach sukcesu”[9]. 3) Jaka powinna być rola Uniwersytetu w czasach bezmyślności? Po pierwsze, powinny one uczyć odwagi samodzielnego krytycznego myślenia, zdolnego do namysłu nad własnymi przekonaniami i szacunku dla przekonań innych. Możliwe będzie to wówczas, gdy powrócimy do źródłowego sensu kształcenia, którego uniwersytety są tylko zwieńczeniem. Nie możemy ograniczać kształcenia jedynie do nabywania wiedzy i usprawniania intelektu, pomijając kształcenie rozumu i rozsądku. Stajemy bowiem przed trudnymi do przewidzenia możliwościami rozwoju technologicznego. Intelekt podpowie nam, jak zbudować autonomiczną broń wyposażoną w sztuczną inteligencję. Ale tylko rozum może nam powiedzieć, czy w ogóle powinniśmy ją budować. Dlatego Max Horkheimer w swoim słynnym wykładzie „Odpowiedzialność i studia” wygłoszonym w 1952 roku po powrocie z USA, gdzie po dojściu nazistów do władzy wyemigrowała cała Szkoła Frankfurcka, stwierdził: „Czyż student nie jest siłą rzeczy świadkiem tego, że rozwój rozumu i wszystkie implikowane przezeń zdolności są obowiązkiem kogoś, kto traktuje prawdę poważnie – a czy bez tego można w ogóle mówić o studiach? (…) To, że absolwent studiów nie jest w stanie połączyć z kompetencjami zawodowymi siły i odwagi, niezbędnych do rozwiązywania problemów życia, prowadzi do takiego powiązania wiedzy fachowej i obskurantyzmu, które uzasadnia przypuszczenie, że ludzie wykształceni nie byli bardziej od niewykształconych odporni na totalitarne szaleństwo w przeszłości i nie będą w przyszłości”[10]. Obecnie przez kształcenie rozumiemy wyposażanie człowieka w wiedzę, umiejętności i kompetencje konieczne do sprawnego funkcjonowania na rynku pracy. Celem kształcenia nie może być jednak jedynie przygotowywanie podmiotów na rynek pracy. Jeszcze raz posłuchajmy Horkheimera: kształcenie „powinno być poznaniem tego, co obchodzi nas jako ludzi, a nie tylko jako członków społeczeństwa przemysłowego”[11]. Kształcenie musi polegać na wyposażeniu w wiedzę, ale także w moralne wartości, egzystencjalne sensy jako punkty oparcia, estetyczne przeżycia, które mają wystarczyć człowiekowi na całe życie. Musi dokonywać się poprzez przekaz kulturowy, gdyż to wielkie dzieła kultury europejskiej, wielkie wzorce moralne odsłaniają sens człowieczeństwa i sens życia. Dlatego Seneka napisał kiedyś do swego ucznia, prokuratora Lucyliusza: „Wiesz co jest potrzebne by być dobrym prokuratorem, ponieważ kształciłeś się u mnie: littere” (literatura, sztuka, filozofia). Bez nich nie można być człowiekiem kulturalnym, a bez kultury nie można być dobrym prokuratorem. Do kształcenia rozumu potrzebna jest kultura. Żyjemy zbyt krótko, by móc nabyć pełni doświadczenia, a przez to mądrości. Dlatego tak ważną rolę odgrywają dzieła kultury. Dzięki lekturze, jak pisał Wilhelm Dilthey, możemy przeżyć wiele różnych rodzajów egzystencji. Skrępowani i określeni przez realia życia zyskujemy wolność w czasie i przestrzeni[12]. Możemy odtwórczo przeżyć życie ludzi innych czasów i innych od naszego miejsc. Możemy podczas jednego własnego życia żyć wielokrotnie i dzięki temu nabyć rozumu. „Wbrew tradycji (…) trzeba stwierdzić, że rozumiemy siebie jedynie odbywając dookolną drogę pośród znaków ludzkości utrwalonych w dziełach kultury. Cóż wiedzielibyśmy o miłości i o nienawiści, o uczuciach etycznych i ogólnie o tym wszystkim, co nazywamy sobą, gdyby nie zostało to wypowiedziane i sformułowane przez literaturę?”[13] Kształcenie jest zatem wewnętrzną formacją, kształtowaniem humanitaryzmu. Szczególnie na ten ostatni zwrócił uwagę Horkheimer, mając na myśli grozę wojny: „Po tej grozie, która się niedawno wydarzyła, i na przekór jej, nie mogę porzucić nadziei, że nie tylko w pierwszym okresie po katastrofie, ale i w nadchodzących dziesięcioleciach owa zapomniana już postawa stanie się znów celem kształcenia uniwersyteckiego. Ograniczenie studiów do nabywania umiejętności (…) nie wystarczy. Sędzia pozbawiony empatii oznacza śmierć sprawiedliwości”[14]. Jak jednak realizować takie zadanie kształcenia w sytuacji, w której uniwersytety będące zawsze miejscem niezależnego myślenia i poszukiwania prawdy stają się częścią światowej przedsiębiorczości? Na naszych oczach uniwersytet przekształca się w korporację, w fabrykę wiedzy, w której wiedza staje się formą akumulacji kapitału, a profesorzy zarządzającymi bazami danych. Uniwersytet-Korporacja stał się podmiotem gry rynkowej, prawa popytu i podaży. Zważywszy na tyranię przeciętności stawia nas to przed dramatycznym pytaniem: Czy należy usunąć humanistykę i kulturę z uniwersytetu tylko dlatego, że nie znajduje odpowiednio dojrzałych nabywców, jak dzieje się to już w wielu krajach? Czy zatem uniwersytet powinien służyć prawdzie, czy społeczeństwu? Czy alternatywa jest fałszywa? Na czym powinna zatem polegać ta służba? Czy na uleganiu najniższym gustom, demokracji bezpośredniej narzucającej swe przekonania i zasady na internetowych forach i ulicach, czy też na wychowywaniu społeczeństwa? Czy uniwersytet ma pełnić funkcję autorytetu, czy ma godzić się na coraz dalsze obniżanie wymogów kształcenia, by zrealizować ideał równości? Czy ma bronić wzorców, kanonów kultury języka, czy też poddać się społecznej presji? Odpowiedzi na tą alternatywę związane są z odpowiedzią na pytanie kim jest człowiek i na czym polega jego dobro? Czy ma ono być określane przez społeczne i kulturowe mody, zapotrzebowania rynku pracy, ekonomiczne możliwości, politykę? Czy też jego określenie powinno wymagać namysłu nad europejską tradycją kultury i myśli? Rzecz w tym, że aktualnie uniwersytet w coraz mniejszym stopniu stwarza warunki, by takie pytania stawiać i usiłować na nie odpowiadać. „Uniwersytet-Korporacja” przestał być też „uniwersytetem-świątynią”, miejscem zatrzymania, refleksji. Stał się „Uniwersytetem-Pasażem”, miejscem pospiesznego przejścia z domu do pracy i z pracy do domu, z pracy bądź domu na inną uczelnię lub inny kierunek studiów, na kurs i z kursów, na wolontariat i z wolontariatu. „Uniwersytet-Pasaż” przestaje być miejscem kształcenia, a staje się miejscem zaliczania punktów koniecznych do uzyskania dyplomu i budowy CV pod kątem rynku pracy. Wypełnia się ów pasaż jedynie podczas okresu rekrutacji i sesji egzaminacyjnych. „Uniwersytet-Pasaż” pływa w „płynnej nowoczesności”. Wszystko jest w nim chwilowe, zmienne i płytkie: ustawy, rozporządzenia, systemy ocen, autorytety, a nawet notatki studenckie krążące w Internecie. Jaka czeka nas przyszłość? Uniwersytet powinien na nowo stać się przestrzenią wolnej myśli, niezależnej od nacisków polityki i rynku. Powinien wyzwolić się spod biurokratycznego jarzma i odzyskać zaufanie, by mógł oddać się pełnemu, uniwersalnemu kształceniu. Nie tylko intelekt się liczy, ale przede wszystkim rozum. Powróćmy do metafory Bollnowa. Intelekt uczy nas, jak zbudować dom. Jeśli ten dom będzie nawet nowoczesny, energooszczędny, na nic nam się nie zda, jeśli nie będziemy umieli go rozumnie współzamieszkiwać. Bibliografia: Bollnow, Rozum a siły irracjnalne, tłum. E. Paczkowska-Łagowska, w: „Znak” nr 11(305) 1979 Dilthey, Budowa świata historycznego w naukach humanistycznych, tłum. E. Paczkowska-Łagowska, Warszawa 2004 Fromm, , Niech się stanie człowiek. Z psychologii etyki, tłum. R. Saciuk, Warszawa – Wrocław 1994 Horkheimer, Odpowiedzialność i studia, „Kronos”, nr 2 2011 Kant, Was istAufklärung, w: T. Kroński, Kant, Warszawa 1966 Lipska, Otchłań, w: Gdzie Indziej, Kraków 2005 Ortega y Gasset, Bunt mas, Bunt mas, przekład P. Niklewicz, Muza, Warszawa 2002 Pascal, Myśli, tłum. T. Żeleński, Warszawa 1953 Ricoeur, Język, tekst, interpretacja, wybór i oprac. K. Rosner, tłum. P. Graff, K. Rosner, Warszawa 1989 Tischner, Wędrówki w krainę filozofów, Kraków 2008 [1] Bollnow, Rozum a siły irracjnalne, tłum. E. Paczkowska-Łagowska, w: „Znak” nr 11(305) 1979, s. 1188. [2] B. Pascal, Myśli, tłum. T. Żeleński, Warszawa 1953, s. 113. [3] F. Bollnow, Rozum a siły irracjonalne, s. 1203. [4] Tamże, s. 1203-1204. [5] E. Lipska, Otchłań, w: Gdzie Indziej, Kraków 2005, s. 29. [6] J. Tischner, Wędrówki w krainę filozofów, Kraków 2008, [7] J. Ortega y Gasset, Bunt mas, przekład P. Niklewicz, Muza, Warszawa 2002, s. 78-79. [8] I. Kant, Was istAufklärung, w: T. Kroński, Kant, Warszawa 1966, s. 166. [9] E. Fromm, , Niech się stanie człowiek. Z psychologii etyki, tłum. R. Saciuk, Warszawa – Wrocław 1994, s. 67-68. [10] M. Horkheimer, Odpowiedzialność i studia, „Kronos”, nr 2 2011, s. 244. [11] Tamże, s. 240. [12] W. Dilthey, Budowa świata historycznego w naukach humanistycznych, tłum. E. Paczkowska-Łagowska, Warszawa 2004, s. 205. [13] P. Ricoeur, Język, tekst, interpretacja, wybór i oprac. K. Rosner, tłum. P. Graff, K. Rosner, Warszawa 1989, s. 243. [14] M. Horkheimer, Odpowiedzialność i studia, s. 245.
Jest tak wiele sytuacji, kiedy zastanawiasz się – Dlaczego nie dzwoni? Zainspirowana książką Nie zależy mu na tobie, której autorami są twórcy serialu Seks w wielkim mieście – Greg Behrendt i Liz Tuccillo, podejmuję temat rozmów telefonicznych i już na samym początku mam do Was pytanie (pytanie dla kobiet, chociaż mężczyźni też mogą spojrzeć na sprawę ze swojej perspektywy): Facet, z którym raz się umówiłaś i poszłaś do łóżka nie zadzwonił do ciebie przez dwa tygodnie. Czy: A. Uznajesz, że jest naprawdę zajęty, zgubił twój numer telefonu, dostał w głowę i teraz cierpi na chwilową utratę pamięci, więc sama powinnaś do niego zadzwonić? B. Rezygnujesz z pracy, siedzisz w domu, dzwonisz do telekomunikacji, aby się upewnić, czy twój telefon działa, i czekasz, aż on do ciebie zadzwoni? C. Dochodzisz do wniosku, że facetowi na tobie nie zależy, i przechodzisz nad tym do porządku dziennego? Nie wiem, co odpowiedziałaś, ale załóżmy, że jednak C: Nie zależy mu/jej na Tobie, skoro do Ciebie nie dzwoni… Ludzie umieją korzystać z telefonu :) Wybrałam dla Was trzy najciekawsze według mnie listy do eksperta ;) 1. Wymówka „Może za bardzo się różnimy” Drogi Gregu, Mieszkam z chłopakiem, który nie lubi rozmawiać przez telefon. Kiedy wyjeżdża z miasta nie dzwoni do mnie nawet, żeby mi powiedzieć, że bezpiecznie dotarł na miejsce. Po prostu nie dzwoni i już. Często wyjeżdża służbowo. Ciągle się kłócimy o te telefony. Czasem myślę, że po prostu za bardzo się różnimy i że muszę się nauczyć sztuki kompromisu, ale potem dochodzę do wniosku, że jeśli człowiekowi na kimś zależy, to chce do tej osoby dzwonić i rozmawiać z nią wtedy, kiedy nie mogą być razem. Czy jestem zupełną wariatką, dlatego że tak uważam? Rachel Droga Nie-Wariatko, Muszę przyznać, że zachowanie twojego chłopaka nie ma żadnego uzasadnienia, jeżeli nie jest on szpiegiem. Moja praca wymaga częstych podróży i podczas wyjazdów dzwonię do mojej żony trzy lub cztery razy dziennie. Czasami z powodu różnicy czasu nie udaje się nam porozmawiać, ale zawsze zostawiam wiadomość, podobnie jak ona. Muszę przyznać, że jako facet nigdy nie lubiłem, kiedy ktoś wymuszał na mnie, żebym zadzwonił, ale moja żona nigdy tego nie robi, właśnie dlatego dzwonię do niej aż tak często. Nie ustalaliśmy zasad dotyczących telefonowania, ale lubimy się i kochamy do tego stopnia, że chcemy ze sobą rozmawiać co dzień, jeśli nie co godzinę. Uważam, że „przestrzeń” w związku jest potrzebna. Tęsknienie za kimś jest oznaką zdrowych relacji. Za to nie jest nią brak uszanowania twojej potrzeby kontaktu z chłopakiem wtedy, gdy wyjeżdża on z domu. Bez względu na jego niechęć do rozmów telefonicznych, powinno mu zależeć na tobie dość, aby zadzwonić, choćby dlatego, że cię tym uszczęśliwi. 2. Wymówka „Ale on jest taki ważny” Drogi Gregu, Jesteś głupi. Facet, z którym się spotykam (to ja się z nim umówiłam pierwsza), jest bardzo ważną i wciąż zajętą osobą. Reżyseruje wideoklipy, ciągle podróżuje, ma długie dni zdjęciowe i całe mnóstwo obowiązków. Czasami, kiedy pracuje, nie mam od niego wiadomości przez kilka dni. Jest naprawdę zajęty! Niektórzy faceci są naprawdę bardzo zajęci! Czy ty nie miewasz dni, kiedy nie wiesz, do czego masz się najpierw zabrać? Nauczyłam się z tym żyć i nie robię mu żadnych awantur, bo wiem, że to cena za umawianie się z kimś, kto odniósł prawdziwy sukces, jest przystojny i ma mnóstwo pracy. Dlaczego mówisz kobietom, żeby oczekiwały tak wiele?! Nikki Droga Nikki, Cieszę się, że znowu do mnie napisałaś. Nie, wcale się nie cieszę. Posłuchaj, bardzo zajęty facet to tylko inne określenie faceta, który „nie jest tobą zainteresowany”. „Naprawdę ważny” oznacza, że ty jesteś „naprawdę nieważna”. To świetnie, że „zdobyłaś” sobie kogoś, komu, nawet we własnym mniemaniu, nie dorastasz do pięt. Jest zbyt zajęty i ważny, żeby gdzieś cię zaprosić lub zadzwonić – niezła zdobycz. Gratuluję ci pseudozwiązku! Pewnie to wspaniałe uczucie wiedzieć, że trafiłaś do spisu telefonów w komórce superprzystojnego i ważnego gościa, który nigdy z niej nie korzysta, żeby do ciebie zadzwonić. Pewnie zazdroszczą ci wszystkie babki, z którymi on się naprawdę umawia. 3. Wymówka „Tylko tak mówi, wcale tak nie myśli” Drogi Gregu, Spotykam się z facetem, który na koniec każdej naszej rozmowy mówi, kiedy do mnie zadzwoni. Na przykład: „Zadzwonię do ciebie w weekend”. Albo: „Przekręcę do ciebie jutro”. A jeśli akurat ma rozmowę na drugiej linii, obiecuje: „Oddzwonię do ciebie za parę minut”. A potem tego nie robi. W końcu dzwoni, ale nigdy wtedy, kiedy obiecał. Powinnam się czegoś w tym dopatrywać czy też lepiej ignorować to, co mówi, kiedy kończy rozmawiać ze mną przez telefon? Annie Droga Czekająca Na Telefon, Owszem, powinnaś się czegoś w tym dopatrywać. Mówiąc wprost, powinnaś odczytać to następująco: „On nie jest mną zainteresowany”. Chcesz wiedzieć, jak to jest? Na koniec randki lub rozmowy telefonicznej większość facetów woli powiedzieć to, co według nich chcesz usłyszeć, niż nie mówić nic. Niektórzy z nich kłamią, inni mówią szczerze. Oto jak ich rozróżnić: tych, którzy mówią szczerze, rozpoznasz po tym, że naprawdę zrobią to, co obiecali. Powinnaś pamiętać jeszcze o czymś: dotrzymywanie obietnic w sprawie telefonów to pierwsza cegiełka domu, który zbudujecie na fundamentach miłości i zaufania. Jeśli facet nie potrafi położyć nawet tej jednej głupiej cegły, nigdy się tego domu nie doczekasz, kochana. A na dworze bywa bardzo zimno. Jest na Facebooku grupa, do której większość z nas należy, a której hasło przewodnie brzmi: Nie trać czasu z kimś, kto nie ma go, aby spędzać go z Tobą. Jakie to proste. Jakie to trudne. :)
Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 18:34 niby dlaczego? może robi coś ważnego Nie obrażaj się na niego. :3 Może mu coś wypadło, jak się dzisiaj nie odezwie dopiero wtedy się obraź ;> Ps- Pomóż mi. [LINK] napewno Ci to wytłumaczy :) daj na luz, może nie mógł rozmawiać, coś mu wypadło ;) nie histeryzuj, jak obiecał to na pewno zadzwoni, a jeżeli nie, to musi mieć jakiś powód. jeżeli będziesz się tak obrażać, to stwierdzi, że jesteś dziwna i Cię oleje. chłopacy nie lubią dziewczyn, które ciągle "fochają" się o bzdury :) Uważasz, że ktoś się myli? lub
Julka obudziła się wraz ze świtem. Czerwcowe słońce jeszcze niemrawo wychodziło spoza chmur. Było bardzo wcześnie, zdecydowanie za wcześnie, by wstać. Remek oddychał miarowo i spokojnie, spał jeszcze w najlepsze. Ona już spać nie mogła. Przyglądała się mu przez dłuższą chwilę. Szczęście ją pobudzało i by nie uronić nic z tych radosnych chwil, musnęła policzek męża, który nawet nie drgnął i wyskoczyła z łóżka. – Jak dobrze mieć go w domu – pomyślała. Narzuciła jego koszulę, miękką i pachnącą jak on. W domu było cicho. Gdy tylko dowiedziała się, że Remek przyjeżdża na weekend po trzech miesiącach niewidzenia, zaaranżowała wszystko tak, aby z nim spędzić ten czas. Dzieci zawiozła na noc do dziadków. Odbierze je, niech też nacieszą się ojcem, ale jeszcze nie teraz… Jeszcze trochę. Remek od trzech lat prowadził zagraniczną firmę budowlaną. Wiązało się to z ciągłymi rozłąkami. Nie mogła się do nich przyzwyczaić. Nie godziła się na nie. Tłumaczyli sobie, że to rozwiązanie czasowe, że już niedługo zorganizują swoje życie tak, aby być razem. Jednak zawsze było jakieś ale… Trzeba wykończyć dom, który kupili za wspólne oszczędności… Postawić ogrodzenie… Opłacić pracowników i dodatkowe zajęcia Janka, i jeszcze anglojęzyczne przedszkole Agatki… Julka nie śmiała naciskać. Odkąd po studiach, urodziła syna, a potem córkę, poświęciła się im niemal całkowicie. Zresztą po kulturoznawstwie ofert pracy też dla niej wiele nie było. Z Remkiem zadecydowali, że ona odda się wychowaniu dzieci, a on zabezpieczy im byt. Czuła się tak, jakby miała dwa życia. Jedno – to prawdziwe i szczęśliwe z mężem i dziećmi i drugie – bez niego, które trzeba było przetrwać, przeczekać… Tak bardzo za nim tęskniła. A dziś spał sobie spokojnie w ich wspólnym łóżku! Julka stała w kuchni, w Remkowej koszuli tylko i podśpiewując pod nosem robiła jajecznicę. Jakie stamtąd dochodziły zapachy… Dojrzałe malinówki, pachnący szczypiorek, świeże bułki, aromatyczna kawa… Julka, jak zawsze, była perfekcyjnie przygotowana. Na chwilę luzu pozwala sobie tylko, jak męża nie było w domu. Dla niego pragnęła być żoną idealną. Energicznie odwróciła się od gazówki z patelnią w ręku i zamarła na chwilę. W drzwiach stał Remek. Nie wiedziała, jak długo tam był, ale zauważyła na jego twarzy dziwne skupienie. Roześmiała się w głos, a on wziął ją na ręce, zdążyła tylko patelnię na stół postawić, i zaniósł do sypialni. Kochali się długo i namiętnie. Spragnieni siebie, spijali z siebie całą czułość. Julka całowała to niebo nad sobą, całowała to niebo w sobie… I przez chwilę tylko, przez ułamek sekundy, wydawał jej się obcym… Szybko jednak rozgoniła te myśli, zganiając wszystko na zbyt długie chwile rozłąki… Stwarzał ją od nowa. Rzeźbił twarz, piersi i biodra… Czuła każdą komórką swego ciała pożądanie i widziała… była pewna, że on też… Śniadanie jedli już zupełnie zimne. Uśmiechali się do siebie znacząco i snuli plany na przyszłość. Wybierali nowe kafelki do łazienki i kolor fugi… Potem przyjechały dzieci – sama radość i barwa życia. Remek sprawdził Jaśkowi lekcje i bajką uśpił Agatę. W oczach Julki był w końcu na miejscu, był ojcem, mężem i kochankiem… Sprawdzał się w tych rolach znakomicie. Tej nocy nie spali wcale, pili wino i rozmawiali o dzieciach, domu, wspólnych wakacjach… Remek jutro miał już wyjeżdżać… Cała niedziela upłynęła pod znakiem pożegnania. Julka prasowała Remkowi koszule, przygotowywała prowiant na czas dojazdu do Hamburga. Nie zapomniała o niczym. Remek snuł się po domu. Załatwiał jeszcze jakieś formalności i służbowe rozmowy przez telefon. Był niespokojny. Gdy nadszedł czas rozstania, nie chciał odjeżdżać. Pomyślał nawet o urlopie. Coś go naprawdę niepokoiło. Żegnał się z Julką ciut dłużej niż zwykle i obiecał, że jak tylko dojedzie, zadzwoni… Remek nie zadzwonił. Jego telefon był głuchy, wyłączony. Julka szalała z niepewności. Około północy zaczęła wydzwaniać po rodzinie. Uderzył ją spokój wszystkich. Ewka, siostra Remka, wyrwana ze snu, powtarzała jak mantrę: – Słuchaj, z nim wszystko w porządku! Rozmawiałam z nim! – Dzięki Bogu, że żyje! – krzyknęła ucieszona Julka. – Ale jak…? – po chwili wyszeptała. W końcu wylał się jej słowotok z ust: …że przecież dzwoniła, …że się nie odzywa, …że coś dzieje… że ona to czuje… Zaczęła w końcu płakać i błagać… – Ewuniu… proszę, powiedz mi – jak kobieta kobiecie – co się dzieje? Czy on kogoś ma? – przy tym ostatnim pytaniu zadrżał jej głos… Co innego mogło się do cholery stać? Jeśli dojechał i był cały, i zdrowy, to czemu ma wyłączony telefon? Dlaczego się z nią nie kontaktuje? – Boże, co się dzieje?! – Julka rozkleiła się zupełnie. Ewce zrobiło się jej żal. Obiecała, że jak tylko czegoś się dowie, to jej powie, choćby to była najgorsza prawda. Telefon zadzwonił po tygodniu, po długich siedmiu dniach, podczas których Julka zachowywała się jak robot: śniadanie, zawiezienie dzieci do miasta do szkoły i przedszkola, sprzątanie, pranie, gotowanie, przywiezienie dzieci do domu, obiad, lekcje, kolacja, mycie i spanie… i tak w kółko – byle nie myśleć, byle nie wariować przez wzgląd na dzieci… Była strzępkiem nerwów. Telefon wyrwał ją z odrętwienia, z życiowej wegetacji. Był jak natrętna mucha. Dzwoniła Ewka. – Cześć – odezwała się głucho i nie oczekiwała odpowiedzi – słuchaj… Remek przyjechał dziś z Hamburga… zamilkła. Julka się ucieszyła, ale uśmiech szybko zamienił się w cień, gdy Ewka dodała: – I nie przyjechał sam… Ona jest w ciąży… Ewka mówiła coś jeszcze o obietnicy i lojalności… Julka już nic nie słyszała… nie słyszała nic innego, jak tylko słowa wibrujące w głowie „ona jest w ciąży”. Całe życie stanęło jej przed oczami. Opadła bezradnie na kanapę i nic jej się już nie chciało, nie było sensu, nie było już nic… ************************************************************************************************************* Julkę widziałam przedwczoraj. Umówiłyśmy się w kawiarni „Pod Amorem” na kawę. Schudła nieco, spoważniała, ale wyglądała też zaskakująco – zważywszy na okoliczności – ładnie i świeżo. Zapytałam, jak sobie radzi. Odparła, że dopiero rozpoczęła długą i trudną batalię sądową, ale dzięki dzieciom się trzyma. – Dzieci są moją siłą, a jemu nie dam mu satysfakcji! – powiedziała przez zaciśnięte zęby. – Nie za to, co mi zrobił! Z Remkiem nigdy już nie rozmawiała. Jego prawniczka na korytarzu, tuż przed rozprawą wstępną, oświadczyła, że jeśli chce coś mu przekazać, to tylko przez nią. – Jego telefon pozostał niewzruszony – zaśmiała się nerwowo. – Widzisz Kaśka, nawet mi przez myśl nie przeszło, że wtedy, w tę niedzielę, odbyło się nasze pożegnanie. Naprawdę, nie mogę pojąć, jak można w tak nikczemny sposób załatwiać swoje rodzinne sprawy? Żyjesz z kimś tyle lat, rodzisz mu dzieci… i wcale go nie znasz? I nie chodzi mi wcale o to, że odszedł… Przecież tylu ludzi się rozstaje na świecie! Ale o sposób, w jakim to zrobił! Przecież jesteśmy dorośli?! Przez to tylko, że jestem matką jego dzieci, należy mi się szacunek! Jak mógł mnie tak okłamać? Czułam się bardzo upokorzona… wręcz brudna… Nie wybaczę mu tego! Patrzyłam na nią z podziwem. Ilekroć pomyślę sobie o kobiecej sile, staje mi przed oczami obraz tej kruchej i niewielkiej istoty – Julki siedzącej z gracją na kawiarnianym krześle, popijającej latte i zajadającej lodowy deser…
Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Hej, do napisania tego posta skłoniły mnie dwie historie jakie usłyszałem od znajomych kobiet. Otóż idą na randkę z facetem, świetnie się bawią (uważają, że facet patrzył się w nie jak w obrazek i był mocno zainteresowany), umawiają się na telefon - a telefon milczy... Panowie: czemu czasem nie dzwonimy, mimo tego, że obiecaliśmy to drugiej osobie? Zwłaszcza (jak to ONE są przekonane), że sprawiają wrażenie interesującej? Panie: Czy same próbujecie nawiązać kontakt z mężczyzną? (mówimy tu o "świeżych" znajomościach) Czy kasujecie numer i myślicie, co za burak - a wydawał się taki miły i szarmancki (ew. inne cechy na jakie zwracacie uwagę:) ) Czym spowodowane jest takie zachowanie? Często to działa u obu płci, gdy dana osoba cieszy się popularnością u płci przeciwnej i nie odczuwa, aż takiej przyjemności ze wspólnego wyjścia (w głowie ma myśl - no, jeszcze w tym tygodniu cztery...) konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Michał Murawski: Otóż idą na randkę z facetem, świetnie się bawią (uważają, że facet patrzył się w nie jak w obrazek i był mocno zainteresowany), umawiają się na telefon - a telefon milczy... Panowie: czemu czasem nie dzwonimy, mimo tego, że obiecaliśmy to drugiej osobie? Zwłaszcza (jak to ONE są przekonane), że sprawiają wrażenie interesującej?na to pytanie wolę nie odpowiadać, bo mogłabym kogoś urazić :PPanie: Czy same próbujecie nawiązać kontakt z mężczyzną? (mówimy tu o "świeżych" znajomościach) Czy kasujecie numer i myślicie, co za burak - a wydawał się taki miły i szarmancki (ew. inne cechy na jakie zwracacie uwagę:) )pewnie, ze próbujemy- przynajmniej raz, a jak po tym on nadal milczy- trudno, odpuszczam i kasuje numer :) Jestem osobą dla której wykonanie pierwszej takiego ruchu nie sprawia trudności- ale wszystko też ma swoje granice. Lubię szczerość i naprawdę wolę szczerze wiedzieć, ze np. nie odzywa się bo jednak z jego strony to nie to itp. Wolę szczerość niż jakieś tam ściemnianie ( sama robię tak samo- staram się zawsze szczerze mówić co i jak a nie zwodzić i zwodzić z myślą "niech się koleś stara i męczy- może mnie ruszy") Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Jedno jest niezaprzeczalnym faktem: w pomorskim najładniejsze dziewczyny mieszkają:) Anna F. Manager ds. Rozwoju Sieci Placówek Partnerskich Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Michał przyznaj sie do której nie oddzwonileś:D:D Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Trzeba czasem złapać punkt równowagi pomiędzy miłoscią a rachunkami za telefon;-) Jacek Kopa Cierpliwość-spokój, że kiedyś się stanie... Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Robert A.: Trzeba czasem złapać punkt równowagi pomiędzy miłoscią a rachunkami za telefon;-)Szczery do bólu:D konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Bo czasami głupio jest powiedzieć na spotkaniu - nie zadzwonię, bo głupia jesteś;DDD Co prawda to bez sensu, bo skoro i tak nie chcemy mieć z tą osobą więcej do czynienia, to co nam szkodzi tak powiedzieć;D To jedna opcja. Druga jest taka - jestem tak wspaniały i cudowny, że to ona powinna mnie od razu kochać do szaleństwa i do mnie dzwonić;) Przekolorowuję, ale o to mniej-więcej chodzi:) Jacek Kopa Cierpliwość-spokój, że kiedyś się stanie... Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Kasia W.: Jestem osobą dla której wykonanie pierwszej takiego ruchu nie sprawia trudności- ale wszystko też ma swoje granice. Lubię szczerość i naprawdę wolę szczerze wiedzieć, ze np. nie odzywa się bo jednak z jego strony to nie to itp. Wolę szczerość niż jakieś tam ściemnianie ( sama robię tak samo- staram się zawsze szczerze mówić co i jak a nie zwodzić i zwodzić z myślą "niech się koleś stara i męczy- może mnie ruszy")Podziwiam, jak zwykle:P konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... ja zawsze robię pierwszy ruch tak naprawdę. nie lubię czekać, nie lubię nie mieć czegoś pod kontrolą;) konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Krzysztof Pojawa: Bo czasami głupio jest powiedzieć na spotkaniu - nie zadzwonię, bo głupia jesteś;DDD Co prawda to bez sensu, bo skoro i tak nie chcemy mieć z tą osobą więcej do czynienia, to co nam szkodzi tak powiedzieć;D To jedna opcja. Druga jest taka - jestem tak wspaniały i cudowny, że to ona powinna mnie od razu kochać do szaleństwa i do mnie dzwonić;) Przekolorowuję, ale o to mniej-więcej chodzi:) masz rację mniej więcej o to chodzi a co dziwniejsze jeszcze ten ktoś mówi , że następnym razem .... i to już jest chamstwo bo po co robić nadzieję ? konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Renata Skorupka:masz rację mniej więcej o to chodzi a co dziwniejsze jeszcze ten ktoś mówi , że następnym razem .... i to już jest chamstwo bo po co robić nadzieję ? Bo się tchórzem jest, który nie ma odwagi powiedzieć "przepraszam, ale dla mnie to nie jest to". konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... może dlatego że ktoś myli randki z wyjściem na kawę, herbatę czy piwo... i być może za dużo sobie obiecuje. natomiast jeśli na końcu spotkania umawia się ponownie a tego nie robi to zazwyczaj okazuje się że to palant albo nie potrafi szczerze powiedzieć o co chodzi... więc jeśli Ty kobieto uważasz, że warto zadzwonić do kogoś kto obiecał i tego nie robi to nie rób tego... zazwyczaj marnujesz czas... i na pewno nie zapomniał... jeśli zrobiłaś na nim wrażenie to na pewno nie da pozwolić sobie na ten "luksus" aby Cię zapomnieć :)Krzysztof Tomasz J. edytował(a) ten post dnia o godzinie 14:37 konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Robert A.: Jedno jest niezaprzeczalnym faktem: w pomorskim najładniejsze dziewczyny mieszkają:)he he :) ale mało to nawiązuje do tematu :P konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Krzysztof Pojawa: Bo się tchórzem jest, który nie ma odwagi powiedzieć "przepraszam, ale dla mnie to nie jest to".o właśnie konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Krzysztof Tomasz J.: może dlatego że ktoś myli randki z wyjściem na kawę, herbatę czy piwo... i być może za dużo sobie obiecuje. natomiast jeśli na końcu spotkania umawia się ponownie a tego nie robi to zazwyczaj okazuje się że to palant albo nie potrafi szczerze powiedzieć o co chodzi... dlatego jesli wiem, ze ktos mi nie pasuje- nie mowie nic albo delikatne i szczerze. więc jeśli Ty kobieto uważasz, że warto zadzwonić do kogoś kto obiecał i tego nie robi to nie rób tego... zazwyczaj marnujesz czas... Prawda i na pewno nie zapomniał... jeśli zrobiłaś na nim wrażenie to na pewno nie da pozwolić sobie na ten "luksus" aby Cię zapomnieć :) Krzysztof Tomasz J. edytował(a) ten post dnia o godzinie 14:37 konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Jacek Kopa:Podziwiam, jak zwykle:Poj tam zaraz podziwiasz :) Nie ma takiej potrzeby... Ale mimo wszystko uważam, że wykonanie tego pierwszego ruchu nie musi być takie złe- co do kolejnych już się zastanawiam i przeważnie nie wykonuję... konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Kasia W.: Krzysztof Pojawa: Bo się tchórzem jest, który nie ma odwagi powiedzieć "przepraszam, ale dla mnie to nie jest to".o właśnie Najlepsza jest najgorsza prawda a nie najslodsze klamstwo po ktorym zostaje olbrzymi niesmak konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Kasia W.: Jacek Kopa: Podziwiam, jak zwykle:Poj tam zaraz podziwiasz :) Nie ma takiej potrzeby... Ale mimo wszystko uważam, że wykonanie tego pierwszego ruchu nie musi być takie złe- co do kolejnych już się zastanawiam i przeważnie nie wykonuję... Pierwszy ruch- raz- i tylko wtedy, gdy uwazam ze ta osoa jest tego ruchu lub moze byc warta. konto usunięte Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Agnieszka Podpała: Najlepsza jest najgorsza prawda a nie najslodsze klamstwo po ktorym zostaje olbrzymi niesmakja jestem tego samego zdania.. Wolę wiedzieć prawdę, żyć tak- a nie być okłamywaną, żyć z jakaś tam nadzieją a potem "pach- cios" którego się nie spodziewałam no bo przecież mówił coś zupełnie innego niż teraz... TO NIE DLA MNIE Temat: Mówi, że zadzwoni i tego nie robi... Kasia W.: Robert A.: Jedno jest niezaprzeczalnym faktem: w pomorskim najładniejsze dziewczyny mieszkają:)he he :) ale mało to nawiązuje do tematu :P nie musi))...a mówi się "dziękuję za komplement":P Podobne tematy Aby mieć udany związek ... » często czuję się samotna,pomimo tego że nie jestem... - Aby mieć udany związek ... » Nie powiem Ci, że mi zależy... - Aby mieć udany związek ... » sygnały, że w związku coś nie trybi - Aby mieć udany związek ... » Czy nie uważacie, że "Wielki Post" powinien być po... - Aby mieć udany związek ... » Świadomość, że juz sie do mnie nie uśmiechniesz tak... - Aby mieć udany związek ... » Dlaczego Blondynki są głupie -Czuje się urażony mimo, że... - Aby mieć udany związek ... » Panowie, jeśli ktoś mówi, że koniec....to... - Aby mieć udany związek ... » jak stracic faceta? a moze... co zrobic, zeby do tego nie... - Aby mieć udany związek ... » "Jeśli musisz używać viagry, to znaczy, że to nie ta... - Aby mieć udany związek ... » Gdy się okazuje, że ten facet to nie to czego szykasz... -
obiecał że zadzwoni i nie zadzwonił